31 października 2012

Moda? Nie moda?




 Świat pędzi do przodu. Ludzie pędzą do przodu. Zmieniają się obyczaje, zasady, mody. 
Teraz jest taka moda że wszyscy są "kierowcami". Kiedyś wybrańcy mieli samochody, teraz wszyscy mają samochody.  
    Teraz jest taka moda, że wszyscy są "fotografami". Kiedyś tylko wybrani mieli aparaty fotograficzne, a jak ktoś miał lustrzankę, to był naprawdę gość. A dziś prawie każdy ma aparat fotograficzny. 
   Teraz jest taka moda, że każdy gotuje i się "inspiruje". A kiedyś to gotowały Mamy i Babcie, czasem Tatusiowie lub Dziadkowie. I to w sumie było takie zwyczajne i normalne. Tyle że było to zdecydowanie trudniejsze (w Polsce) Bo nic nie było. Nie było dostępu do żadnych produktów. Nie było mięsa, czekolady, masła, wędliny, przypraw. Teraz jest wszystko na wyciągnięcie ręki. I to jest wspaniałe. Myślę że żyjemy w takich czasach, że naprawdę nie mamy powodu do narzekań. Ale wracam wciąż do obecnie panującej mody na gotowanie. Ktoś ostatnio powiedział że "...wszędzie gdzie nie spojrzę: tam gary...gary...włączam telewizję: gary, odpalam internet : gary, wchodzę do księgarni: gary, oglądam serial: gary, jestem w towarzystwie: gary..."  O co chodzi? WTF ? (jak by powiedziała moja latorośl) Cóż. Wydaje mi się, że po prostu zaczęliśmy dojrzewać do fajnego gotowania.  Mamy łatwość zdobywania produktów, bo naprawdę można wszystko (prawię wszystko) kupić. Brakuje mi tylko targowisk. Mam za to przesyt hiper marketów.
 Jeszcze jest jedna moda, która mi się nie podoba. Polacy zachłysnęli się światem zachodnim. Wszystko co jest obce jest cool. A wszystko co jest tradycyjne polskie jest passe. Kiedyś był taki sondaż w tv. Postawione zostało pytanie o tradycyjne polskie danie. Było do wyboru jedno z trzech dań: a) pizza b) bigos c) .....(nie pamiętam). W sondażu wygrała odpowiedz b) pizza. Przeszłam wtedy prawie załamanie nerwowe  Naprawdę było mi przykro że Polacy tak myślą.  Ostatnio jednak zaczyna się to zmieniać, bo chyba nastała super moda na pieczenie chleba w domu :) Co ja sama czynię :)
 I tym optymistycznym akcentem chcę Was zaprosić na tradycyjną polską pieczeń wołową zwijaną z borowikami.  Oraz pyszną sałatkę z sosem czosnkowym. 


1 kg mięsa wołowego bez kości tzw. zrazówki
sok z cytryny lub kilka łyżek octu winnego

farsz:
4 dag suszonych borowików
2 szklanki wody
5 dag wędzonego boczku
1 łyżka masła
2 cebule
1 łyżka tartej bułki
 1 jajko
1 łyżka kwaśnej śmietany
1 łyżka drobno posiekanej natki pietruszki
sól, pieprz
włoszczyzna (1 marchew, 1 pietruszka, 1/3 selera, 1 cebula, - w sezonie 1 kalarepa)

Mięso umyj i osusz ręcznikiem papierowym. Podziel na 1,5 cm kotlety w poprzek włókien, lub poproś o to panią w sklepie. Na wilgotnej desce rozbij mięso tłuczkiem. Skrop każdy płat sokiem z cytryny. Schowaj do lodówki.
Farsz: Grzyby namocz w wodzie  (mocz kilka godzin) Ugotuj w słonej wodzie. Po ugotowaniu (nie wylewaj wody z grzybów, będzie Ci potrzebna do sosu) grzyby zmiel w maszynce wraz z boczkiem (ja pokroiłam na drobną kosteczkę) Cebulę drobno posiekaj i podsmaż na maśle. Dodaj do farszu. Następnie uzupełnij jajkiem, bułką tartą, śmietaną, pietruszką, solą i pieprzem. Dokładnie wymieszaj.
Mięso dopraw solą i pieprzem, posmaruj farszem. Zwiń w ruloniki i obwiąż białą, bawełnianą nitką. Gotowe "zawijaski" obsmaż na maśle. Przełóż do osobnego garnka (najlepiej z grubym dnem) Na tej samej patelni podsmaż pokrojoną włoszczyznę, wlej wodę z grzybów i zaczekaj aż się zagotuje. Przelej płyn z warzywami do garnka z mięsem. Przykryj pokrywką. Nastaw bardzo mały płomień i gotuj ok 2-2,5 godzin. Przed podaniem zdejmij z mięsa nitkę. Pokrój je w plasterki i polej przetartym przez sito sosem.



Sałatka 
garść rukoli
1 brokuł (ugotowany al dente)
kilka pomidorków truskawkowych lub koktajlowych
1 gruszka (obrana i pokrojona )
garść kiełków rzodkiewki
odrobina sera koziego (opcjonalnie)
garść orzeszków piniowych- uprażonych

sos
200 ml jogurtu naturalnego
1 łyżka majonezu
1 ząbek czosnku -  przeciśnięty przez praskę.
2 łyżeczki soku z cytryny
sól
1/2 łyżeczka cukru
1 łyżeczka oliwy z oliwek

Wszystkie składniki na sos wymieszaj dokładnie i polej nim sałatkę.

 Smacznego!

11 komentarzy:

Zielaczek pisze...

Bardo smaczny obiad :). I mi też brakuje targowisk...

Kamila pisze...

popieram, a jak juz idziemy za moda zachodnia to tez mi najbardziej brakuje lokalnych targowisk gdzie moglabym kupic produkty od lokalnego rolnika a nie ze srodka polski, prawdziwych sklepow rzeznickich gdzie wisialyby poltusze miesa i moglabym wybrac sobie to co chce, a nie mieso tylko takie jakie zatwierdzi PIW. ogladalam ostatnio program z pascalem gdzie zwiedzal sklepy w grecji i za lada u rzeznika lezaly cale glowy, nerki, ogony, grasice, jaja, boczki, mostki, zeberka no co dusza zapragnie i wisaly clae poltusze..a w dodatku neketore poltusze mialy wlosy na ogonach co bylo znakiem dla kupujacego ze miesa jest z ich regionu a nei z jakiegos obcego. to sie nazywal polityka lokalna.

asia white kitchen pisze...

Kamilo, serdecznie Cię pozdrawiam i zgadzam się z Tobą w 100 %. Miłego dnia :)

kocie-smaki pisze...

ano jest taka moda. i wiele, wiele innych. na modne okulary, na szałowe ubrania, na bycie eko. niechby tylko coś dobrego z tych modowych szaleństw wynikało, coś pięknego i mądrego. niech dzięki modzie na gotowanie powstaną lokalne targowiska, niech wszyscy eko-ludzie przyczynią się do faktycznego polepszenia stanu wód i gleb. jeśli świat nasz się dzięki temu polepszy, to ja jestem za.

Anonimowy pisze...

Hej Asiu, no ja sie dzisiaj wylamie (przepraszam za brak polskiej czcionki).... wlasnie koncze sos bolognese... ze trzy godziny sie pitrasi, juz koncze doprawiac ( wlasnie nabiera "mocy urzedowej").
Co do kuchni polskiej, zalezy co... Bo na przyklad zupy mamy pyszne, nigdzie na swiecie takich nie ma! I pierogi z calym bogactwem nadzien i wiele innych cudownych aromatycznych dan. Ale wiele z nich jest tez ciezkich, panierowanych lub obtoczonych w zawiesistych sosach. No i flakom mowie NIE. Ale i tak sie NASZYM wszedzie gdzie sie da chwale :).
A co do targowisk, to sie zgadzam w zupelnosci. Chociaz i tak dobrze, ze mam Promenade blisko. Jednak mysle sobie, ze dopoki ludzie w Polsce beda kupowac ziemniaki izraelskie w Biedronce, niby mieso w supermarketach i niby szynke za 9,99 to targowiska w miastach nie beda sie rozwijac. Czynsz za drogi, zeby wyzyc ze sprzedazy marchewki. Te sklepy ktore sa, czesto padaja... niestety. Na szczescie mam swoje "pewniaki" na promenadzie (oprocz ryb, tu sie boje). Wiec i tak nie jest zle :)
Ania

asia white kitchen pisze...

Aniu, zgadzam się z Tobą, że w kuchni Polskiej jest parę rzeczy, które mnie też do końca nie pasują. Jestem otwarta na inne kuchnie jak najbardziej. Natomiast polityka marketów i to że targowiska oraz małe lokalne sklepiki nie mają szans to(musimy sobie otwarcie powiedzieć ) wszystko niestety jest wina naszych rządzących. Hiper markety nie płacą podatku obrotowego, a małe sklepy płacą. Więc jakie mają szanse na to aby obniżyć marżę ? Żadnej . Małe sklepy czy lokalne, nie są w stanie konkurować z wielkimi sklepami sieciowymi. Tak samo jest z rolnikami. Nic nie mogą wyhodować bo im się nie opłaca (globalnie). Nie są w stanie konkurować z cenami warzyw czy mięsa z importu. To jest polityka naszego rządu. I poprzednich zresztą też. Ja też robię zakupy na Promenadzie. I dzięki Bogu jeszcze jest ta promenada. Mam nadzieję że jej nie "wykończą". W małej miejscowości gdzie mieszkam (tak naprawdę to większa wieś) powstały już chyba 4 Biedronki. Wszystkie mniejsze pobliskie sklepy padły. Nie mam gdzie kupować, więc jadę do Biedronki. Nie mam wyjścia. Kupuję tam chemię, papier toaletowy i jakieś pierdoły. Mięso kupuję od zaprzyjaźnionego rolnika albo na promenadzie. Czasem robię sama wędlinę. Tak samo z warzywami i mąką. Kupuję od jednego gościa, który ma gospodarstwo. Ale zamawiam z pół rocznym wyprzedzeniem. I wiem co jem. Z jednej strony czasy w których żyjemy są naprawdę super, ale z drugiej zaś strony mają one też ciemne oblicze, oblicze polityki. Ja mogłabym tak długo pisać, ale to nie jest blog o polityce :) Serdecznie pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Asiu, markety to niestety znak naszych czasow... to efekt globalizacji tak samo jak IKEA. W porownaniu do krajow Europy Zachodniej u nas i tak jest wiecej lokalnych sklepikow (jeszcze), a i zywnosc jeszcze w miare o naturalnum zapachu i smaku (mam tu na mysli zywnosc ryneczkowa). Pomijam tu kraje Europy poludniowej i stragany pelne roznokolorowych warzyw i owocow oraz polki uginajace sie od aromatycznych lokalnych serow i wedlin.
Dzisiaj jestem jeszcze w Danii i nie uwierzysz co tutaj jest w sklepach: szparagi z Chile i groszek cukrowy z Kenii.Jak musi byc naszprycowany taki szparag? Tutaj warzyw sie raczej nie uprawia, bo sie nie oplaca. No chyba ze ziemniaki (sa po 8 zl za kg). Z drugiej strony wazna galezia gospodarki jest np. hodowla swin. Codziennie tysiace dunskich swin jest eksportowane do Chin! I sie oplaca. Jest to troche zasluga rzadu dunskiego, ale przede wszystkim tego, ze jest to trakotowane jak kazde przedsiewziecie biznesowe. Takie hodowle swin wygladaja bardziej jak zautomatyzowane fabryki. Jest to wlasciwie produkcja, a nie hodowla. Czy to dobrze, czy zle? No z jednej strony dobrze, bo sie jednak oplaca. Z drugiej strony zle, bo juz nie ten smak.
Ehhh, dlugi to temat jest... mozna by pisac i pisac... Mysle ze globalizacji juz sie nie zatrzyma. Trzeba tylko miec nadzieje, ze "eko" i "organic" to nie chwilowa moda, ale staly trend i coraz wiecej ludzi bedzie wybieralo jakosc a nie ilosc... bo przeciez jestem tym co jesz :) Ania
P.S. ja tez czasem kupuje w Biedronce :)

asia white kitchen pisze...

Oczywiście że to wszystko jest efekt globalizacji i oczywiste jest to, że tego nie zatrzymamy. I prawda jest taka że każdy ma swój rozum i wybiera to co dla niego najlepsze. Moda, nie moda. Globalizacja, ustawy, polityczne rozgrywki a jeść trzeba. :) Aniu mocno Cię ściskam :)

Unknown pisze...

Zgadzam się całkowicie zaczynając od tego zachłyśnięcia się zachodem. Nawiązując do rozmowy na fb - nigdy nie byłam i nie będę miłośniczką Halloween. Gdy byłam mała jakoś nie słyszało się o tym tak jak teraz. Podobnie z pizzą - tyle jest pysznych polskich potraw i co? wolimy wybrać pizzę lub coś innego fast foodowego... Ale faktycznie, ta moda na pieczenie chlebów jest czymś pozytywnym. W ogóle mam wrażenie, że nie tylko nawet o chleby chodzi, ale wszystko co domowe ma jakiś inny wymiar i zaczyna być popularne. Przynajmniej u mnie tak jest i staram się tego trzymać. Poz a tym jaka z tego domowego wytwórstwa jest frajda. A co do targowisk - ja mam Kleparz i nie oddam go nikomu za skarby świata. ale idąc na Kleparz nie kupuję w tych najładniejszych budkach, idę prosto do Pań, które mają warzywa z przydomowego ogródka, bo takie najlepsze.
A roladki pięknie zawinięte i ja spróbuję przy najbliższej okazji takie zrobić :)

Zuza pisze...

o tak, targowiska...ale bym pobuszowała.

ja tam bigos bym zjadła! całą michę! :)

asia white kitchen pisze...

Danielu, dziękuję za miłe słowa, ale jakoś nie jestem zainteresowana zarabianiem na blogu(jeśli dobrze zrozumiałam Twoje intencje). Puki co mam co jeść i blog nie jest moim źródłem utrzymania.
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego i owocnego blogowania :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...