Im człowiek starszy tym szybciej mija czas. Niedawno przecież pisałam maturę, potem egzamin na studia ...z fizyki egzamin był dla mnie nie do przejścia "... proszę nam powiedzieć co to jest równia pochyła..." ale się udało. Jeszcze trzydziestoletnia, jeszcze listopad, jeszcze przed urodzinami, jeszcze przed świętami i Sylwestrem. Potem rollercoaster rocznych zdarzeń i spotkań, upieczonych chlebów i serników, niezliczonej ilości kanapek i wystukanych na klawiaturze znaków. Odebranych telefonów i e-maili. Wyjeżdżonych kilometrów do celu i powrotów do domu. Wypitych kaw i herbat w pośpiechu jak zawsze. Wizyt u lekarza, fryzjera czy weterynarza. Wysłuchanych kawałów męża i kazań szefa. Zapłaconych rachunków, obejrzanych filmów i spektakli w teatrze (to muszę nadrobić).
Ponoć w życiu najważniejsza jest organizacja, ona czasem mi pomaga, ale nie zawsze dzień układa się wg zamierzonego planu. Czasem wydarzy się coś, co całkowicie pokrzyżuje mi plany. Paradoksalnie może mnie wybudzić z życiowego snu i dać kopa do dalszego działania.
Zabierz do pracy dobre i zbilansowane śniadanie.
Chleb posmaruj masłem, majonezem lub ulubioną musztardą. Połóż kilka liści roszpunki lub innej sałaty. Na to plastry upieczonego indyka lub kurczaka. Odrobina suszonych pomidorów z oliwy np z tego przepisu, ulubiony ser, ponownie roszpunka i chleb.
Dodatkowo zabierz ze sobą kilka suszonych moreli, orzechy i migdały. Opcjonalnie jabłko lub inny owoc.
Smacznego !
4 komentarze:
Nie dam się zbyć kanapkami jak tu taka lista na końcu! Piszę się na 3,5,7,9,10 i 11. Ogrom pracy Cię czeka, ale już czuję, że Święta będą przepyszne. Najlepszego :)
Katarzynko :) Miło mi bardzo. Cieszę się na ta pracę bo to takie w sumie zwykłe dania wigilijne, które zawsze są u mnie w domu. Ale na pewno je pokarzę nawet jeśli są banalne. Dzięki i również najlepszego :)
to prawda, czas mija coraz szybciej! a ja już nie mogę się doczekć świąt - mam tak samo długą listę jak Ty ;)
Witaj Asiu,
ładnie napisane :) Też tak mam, czas płynie szybko, czasem wręcz ucieka... niedawno pomyślałam o czasach studenckich i uświadomiłam sobie, że to było prawie dwadzieścia lat temu. Na szczęście mam (jeszcze) tak, że dobrze się czuję sama ze sobą i nie chciałabym wracać mentalnie i wizualnie do siebie sprzed lat. Choć pewnie za jakiś czas to się zmieni.
Poza tym zwróciłam uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to fizyka - to był mój koszmar. Pamiętam łzy mimowolnie płynące po policzkach koleżanki z ławki, jak i moich po pewnej ciężkiej skończonej lekcji
( jako takie samoistne oczyszczenie chyba )
Druga to odręcznie sporządzona lista. Jak na nią spojrzałam, pomyślałam " o kurczę, mam bardzo podobny charakter pisma" , po czym napisałam na kartce kilka wyrazów i jednak już nie. To znaczy miałam bardzo podobny, ale niestety w dzisiejszych czasach piszę coraz mniej odręcznie. Wręcz zauważyłam, że szybkie napisanie kilkunastu zdań powoduje u mnie zmęczenie rąk, a literki zaczynają przypominać niezgrabne kulfonki. Cóż, sztuka kaligrafii odchodzi w zapomnienie. A szkoda. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy za każdy wyraz z błędem w dyktandzie, musiałam go napisać w specjalnym zeszycie 100 razy ( i to ładnie, bez bazgrania )
Pozdrawiam AniaCi
Prześlij komentarz