na zakwasie
Zaczynam
powoli przestawiać się na inna porę roku. Chyba się pogodziłam,
że to już proces nie odwracalny. Przestałam się już bronić.
Wpadłam w wir pieczenia. Przychodzą mi do głowy różne pomysły.
Tylko brak czasu na ich realizację powoduje, że zatracam się w
kuchni bez reszty wieczorami.
zakwas
Wymieszane składniki na chleb przed wyrośnięciem
Powiedziała
mi pewną bardzo mądrą rzecz. Mianowicie, pieczenie chleba nie jest
dla ludzi, którzy mają dużo czasu. Pieczenie chleba jest dla ludzi
zapracowanych i nie mających nigdy na nic czasu. I miała świętą
rację. Po prostu. Jak robię zakwas, to nie siedzę przy nim przez 3
dni. Nie wpatruje się w niego cały czas, czy coś tam zaczyna
bombelkować. Dokarmianie zakwasu odbywa się codziennie o tej samej
porze (mogę sobie wybrać porę) Dosypanie mąki i dolanie wody to
są 4 ruchy i 4 sekundy. Nabieram mąkę i wsypuje do zakwasu.
Nabieram wodę i dolewam do zakwasu. 4 ruchy, nie więcej.
Natomiast
pieczenie chleba ? Ba ! Nic prostszego, nie wymaga drogich
składników. Wystarczy woda i mąka, trochę soli i już. Połączenie
mąki, wody i odrobiny zakwasu nie wymaga sztuki. Naprawdę :)
Wieczorem odlewam tyle zakwasu ile chce użyć, dosypuję do niego
odrobinę mąki i dolewam wodę. Na drugi dzień rano (przed wyjściem
do pracy, czy do szkoły) mieszam składniki na chleb razem z
zakwasem. Przykrywam ściereczką. Po powrocie z pracy, do domu,
wyrabiam ciasto, przekładam do foremki lub koszyka i czekam aż
znowu sobie urośnie (tzn: nie czekam, tylko w między czasie robię
milion innych rzeczy, gotuję obiad, sprzątam, czytam gazetę,
oglądam film, narzekam na rząd, wyśmiewam następny
mecz, który się nie odbył, itd itd... A jak mam nocną taryfę,
wstawiam chleb do pieca i piekę wieczorem. Po upieczeniu wyciągam z
foremki i do rana (wystygnie) będzie jak znalazł.
Jaka
to radość, jaka satysfakcja i smak. W domu rozlega się
niewyobrażalny zapach. Niemal mistyczny. Zapach pieczonego chleba
powoduje, że każdy się uspokaja. Nawet ulewa i zatapialny stadion
narodowy nie jest mnie w stanie wyprowadzić z równowagi. Nie wiem
co w tym jest, ale ten kto piecze chleb w domu, wie o czym mówię.
2
łyżki zakwasu
żytniego + 1 łyżka mąki żytniej i łyżka wody
400 g
mąki pszennej typ 500 + odrobina do oprószenia
100 g
mąki żytniej typ 720
300
ml wody (najlepiej przegotowanej lub filtrowanej)
1
płaska łyżka soli morskiej
10 g
świeżych drożdży
1
mała łyżeczka cukru
100 g
suszonych śliwek (pokrojone w paseczki)
odrobina
oliwy do spryskania
Zakwas
wymieszaj z łyżką wody i łyżką mąki żytniej. Wymieszaj,
przykryj i odstaw w ciepłe miejsce (najlepiej do szafki kuchennej)
na ok 10-12 godzin.
Następnie,
mąki przesiej przez sito, połącz z zakwasem, wodą, solą,
cukrem, drożdżami i śliwkami. Wszystko wymieszaj (można
mikserem ). Przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na kilka
godzin.
Po
wyrośnięciu ciasta przełóż je na oprószona mąką stolnicę i
wyrabiaj kilka minut. Rozpłaszcz placek i zawijaj rogi do środka.
Włóż do ok. 1 kg foremki (wysmarowanej olejem i oprószonej mąką
lub otrębami) lub do koszyka. Spryskaj oliwą i oprósz mąką.
Odstaw jeszcze chleb na ok 1 godzinę. Włącz piekarnik na 230-240
stopni Celsjusza. Piecz chleb w tej temperaturze przez ok 15 minut, a
następnie zmniejsz temperaturę na 190 stopni Celsjusza. Piecz
jeszcze 60-70 minut.
Wyciągnij
chleb z pieca, wyłóż z foremki (swój piekłam na kamieniu) i
pozostaw do wystygnięcia na kratce przez kilka godzin. Nie krój
gorącego chleba.
Smacznego
!
4 komentarze:
bardzo fajna notka, a co do pieczenia chleba w domu to w pelni sie zgadzam, ze jego zapach wprowadza cudowna atmosfere i aure :)
Witaj Olu w moich skromnych progach :)
jest przepiękny
Dziękuję Dusiu :)
Prześlij komentarz