Czas pędzi nieubłaganie. Ukochane ciepłe dni szybko przeminą i znowu będę cierpieć owinięta kocami. Coraz więcej żółtego koloru fruwa na moim podwórku. Najgorsze jest to, że nie mam na to wpływu. Staram się rekompensować to smakami. Po powrocie z wakacji postanowiłam trochę pomieszkać w domu, żeby szok pourlopowy był mniejszy. Zapełniłam spiżarnię małymi słoiczkami. Poukładałam sobie wszystko w bibliotece, szafach i w głowie. Co jest ważne a co nie. Segregacja była prosta. Podczas takich podróży można się zdystansować do wielu spraw, które normalnie są dla nas na pierwszym miejscu. A tak naprawdę nadają się tylko do kosza. W pracy czekała już sterta papierów do obrobienia, miliard e-maili do przeczytania, praca, praca... dużo tego.
Chciałabym w tym roku zobaczyć jeszcze Bieszczady jesienią i myślę że dużo wskazuje że to się uda.
Na razie zrobiłam sobie sernik z jagodami, na który zapraszam Was TUTAJ
3 komentarze:
Też to czuję. Jak czas szybko ucieka. Jeszcze wczoraj grzało mnie słońce, a dzisiaj robi to koc. Ale co zrobić, taka kolej rzeczy :-) A przecież wszystkie pory roku mogą być piękne. Piękne i smaczne!
Tak naprawdę wszystkie są piękne...tylko to zimno :(
ja też rozpaczam, że lato umyka, ale będzie kolejne, tak samo piękne, kolorowe i smaczne:) cóż taka kolej rzeczy..
Prześlij komentarz